Prezydent Lucjusz Nadbereżny uważa, że nie. Wtórują mu radni miejscy z panem M. Kunyszem na czele. Ilekroć opozycja poruszy niewygodny, czyli ważny i trudny problem do rozwiązania, pan prezydent grozi, rzuca oskarżenia i mówi, że on się bardzo stara, a opozycja co najmniej tego nie dostrzega.
Na konferencji 18 maja 2018 r. Joanna Grobel – Proszowska, była posłanka i wieloletnia radna, zwróciła uwagę na brak postępów w zakresie rekultywacji stawów osadowych i odniosła się do medialnych wypowiedzi prezydenta Lucjusza Nadbereżnego, z których wynika, że zachodzi konieczność zmiany technologii rekultywacji. Okazało się bowiem, że ilość odpadów jest dużo większa i wywóz ich w inne miejsce byłby bardzo kosztowny. Trzeba zatem zmienić technologię na rekultywację na miejscu.
Zadała konkretne pytania.
- Czy zostały powtórnie wydane pieniądze i czy narodowy fundusz już to zaakceptował, czy też jest zagrożenie z niedotrzymaniem harmonogramu. Pytałam m.in. wielu radnych, nie umieli mi odpowiedzieć na to pytanie i jedną odpowiedź, jaką usłyszałam, to że wszystko jest załatwione ale nikt tego dokładnie nie wiedział. To jest najbardziej niebezpieczny punkt w mieście, dlatego że przecieki z tego składowiska odpadów niebezpiecznych zagrażają naszym ujęciom wód – mówiła.
Ta wypowiedź, nie wiedzieć czemu, rozwścieczyła prezydenta, który przepuścił atak na opozycję, panią Joannę Grobel – Proszowską, zarzucając – szkodzenie miastu. Wtórowali mu radni, którzy udali się w towarzystwie włodarza miasta, aby odbyć wizję lokalną stawów osadowych. Żaden z nich nie zapytał, dlaczego nie jest realizowanyharmonogram prac tak szumnie obwieszczony przez prezydenta na konferencji w styczniu 2016 r.
[15 stycznia 2016 r. 13:54, autor: stalowawola.pl]
„(…) – Można powiedzieć, że w sześciu stawach osadowych sąsiadujących z terenami przemysłowymi, znajduje się cała tablica Mendelejewa, czyli niebezpieczne związki, które bezpośrednio zagrażają zbiornikowi głównemu wody pitnej, tj. zbiornika Dębica – Stalowa Wola – Rzeszów, nr 425. Niestety w ostatnich latach prowadzony monitoring jakości wody w glebach przyległych do tych stawów wskazywał że dochodzi do nieszczelności tych stawów. Najbardziej niepokojące dane dotyczyły stawu nr 6 – mówił prezydent Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny.
Na realizację zadania pod nazwą „Rekultywacja stawów osadowych I – VI na byłym terenie Huty Stalowa Wola”. Całkowity koszt realizacji zadania wynosi 30 mln 679 tys. 158 zł. Koszt dofinansowania z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej wynosi 24 mln 511 tys. 630 zł. Prawdopodobnie w marcu tego roku ogłoszony zostanie przetarg na wykonawcę. Prace mogłyby się rozpocząć we wrześniu, a zakończą w połowie 2018 r.
Rekultywacja przebiega w dwóch etapach. Pierwszy z nich jest rekultywacja techniczna, drugim biologiczna. Polegać będzie ona na odcięciu migrowania odpadów. Chcemy je unieruchomić, żeby nie mogły migrować do środowiska. Proces tej jest dość długotrwały i będzie trwał około 1,5 roku. Drugą częścią jest ograniczenie migracji wód opadowych w przypadku stawu szóstego, chcemy go wybrać w całości i dodatkowo wybrać również zanieczyszczoną ziemię spod tego zbiornika (…).”
[Stalowka.eu – „Rozbrajamy bombę ekologiczną – stawy osadowe”]
Jeżeli dobrze policzyć, to mamy właśnie połowę roku 2018. Mieszkańcy więc mają prawo wiedzieć, jak przebiega proces rekultywacji stawów osadowych i czy w ogóle coś się dzieje na ich terenie. Skąd jednak mają czerpać wiedzę o trudnych i niewygodnych sprawach ?
Na tej samej konferencji – Renata Butryn, była posłanka PO, słusznie zwróciła uwagę, że decyzje władz samorządowych (prezydenta i radnych) dotyczące różnych sfer życia miasta, są podejmowane ad hoc. – Niestety świadczy to o tym, że prezydent nie jest i nie był przygotowany do zarządzania miastem. Rada Miasta, o której można powiedzieć, że ma doświadczonych radnych, także byłych wiceprezydentów, nie kwestionuje pewnych spraw, które pozostają na granicy prawa – stwierdziła Renata Butryn.
- Chciałabym zapytać i zaapelować jednocześnie do radnych, do tych którzy mają doświadczenie, czy nie czują się zobowiązani wobec nas, mieszkańców miasta, do tego, żeby kontrolować, pytać i pomagać podejmować prezydentowi racjonalne i przemyślane od początku do końca decyzje? Uważam, że to jest kwestia odpowiedzialności, która wynika ze ślubowania radnego składanego na początku kadencji – mówiła.
Reasumując – mamy konstytucyjne i demokratyczne prawo pytać, i jako mieszkańcy miasta, i jako opozycja. A widać oportunistyczną wręcz postawę radnych, będziemy to robić jeszcze częściej i z większą dbałością o szczegóły.
Dodaj komentarz